Pewnego razu, w małej duńskiej miejscowości przypadkiem urządzono 2 zjazdy naukowe w jednym hotelu, w ten sam weekend.
Był to zjazd matematyków i w sąsiedniej sali konferencyjnej, ekologów. Właściciel hotelu był w totalnym szoku gdy dostał wiadomość, że obydwie konferencje po wspólnej przerwie kawowej zamieniły się w ostrą bijatykę. Dopiero bezstronna interwencja filozofa, który spędzał weekend w tym hotelu pozwoliła na rozdzielenie stron i podjęcie mediacji.
Matematycy zarzucali ekologom, że przeinaczają znaczenie liczby zero – rozumianej jako zbiór pusty, symbol braku. W ekologicznym żargonie funkcjonuje bowiem określenie „opakowanie zero waste” czyli opakowanie, którego nie będzie pod warunkiem, że zostanie skompostowane albo przetworzone. Sformułowanie ” brak pod warunkiem” w umysłach ścisłych się mieścić nie chciało.
Ekolodzy za to wyrzucali matematykom bezczynność w obliczu zmian klimatycznych, nie rozumiejąc jak można zachowywać spokój z samego przekonania, że istnieje rozwiązanie.
Filozof słuchając jednych i drugich w duchu pogratulował sobie wyboru kariery zawodowej i zacytował stare duńskie przysłowie ” Globalnego ocieplenia nie ocenia się tylko na podstawie temperatury za swoim oknem”. Apelował tym samym o większą wyrozumiałość jednych w stosunku do drugich i znalezienie czegoś co wspólnie pomoże spojrzeć im na to zagadnienie.
Gdy matematycy zasiedli by spojrzeć na algorytmy ekologów do estymacji ilości CO2 oszczędzanego przy pomocy alternatywnych metod pozyskiwania energii, w hotelowym lobby zapadła cisza.
Filozof rozsiadł się z gazetką, a zdradzić trzeba że prywatnie był on ojcem 4 dzieci, i nawykowo westchnął ” znowu 30 minut dla siebie, eh te dzieciaki”.
Jaki morał z tej historii płynie?
To, że czegoś czasem nie rozumiemy nie oznacza, że ktoś inny się myli. Próbując dyskutować otwarcie, bardziej niż udowadniać czyjeś błędy, więcej korzyści płynie dla obu stron. I nieważne czym dzieci się bawią, ważne żeby było cicho.