Zarobiłam dzisiaj całkiem dużo pieniędzy. Byłam w centrum handlowym i kupiłam tylko to czego naprawdę potrzebowałam. Rany boskie, ile rzeczy się do mnie uśmiechało! Woda kokosowa w puszce, jak dawno jej nie piłam. Książka o rozwoju osobistym z ćwiczeniami, przecież się tym interesuję. Zabawki dla maluchów na promce. Przez galerię szłam niczym osioł ze Shreka koncentrując się na mojej liście ” niebieski kwiat i kolce, niebieski kwiat i kolce”. Udało się, kupiłam tylko to po co przyszłam, odetchnęli z ulgą mój portfel i sumienie jednocześnie.
Z głębokiej analizy trendów zakupowych oraz zwyczajów konsumenckich przeprowadzonych przeze mnie z danych w mojej głowie (to cenne źródło statystyk) jasno wynika, że mamy większą tendencję do zużywania zapasów z domu, niż nadkładania wysiłku, żeby wyjść i dokupić coś brakującego. Innymi słowy, jeśli nie mamy w domu słodyczy, szansa, że po nie wyjdziemy specjalnie jest mała, bowiem w chwili gdy potrzebujemy przekąski zapewne sięgniemy po coś co mamy pod ręką – bakalie, owoce lub doczekamy do obiadu. Tym samym zjemy coś co już mamy, chroniąc to przed zestarzeniem i przeterminowaniem. Posiadając w domu cały zapas czekolad, szansa że skończymy bakalie czy suszone śliwki jest bliska zeru, wykazał cały jeden respondent czyli moje sumienie w chwili szczerości.
Gdy osoba żonata bądź zamężna idzie do pubu czy klubu świecąca na palcu obrączka ma na celu wysyłać, bynajmniej nie sygnał GPS do drugiej połówki, lecz przekaz „zajęty” innym uczestnikom imprezy. Przypominam nam też, że już mamy z kim rozliczać PIT więc delikatnie puszczane oczko należy potraktować jako podrażnienie rogówki bardziej niż zaproszenie do flirtu.
Dlaczego więc jasno wypisana lista zakupowa dzierżona w ręce nie wysyła podobnego sygnału do promocji i nęcących witryn sklepowych? – zastanawiałam się obracając w dłoniach mieszankę do tempury, którą od roku przesuwam w szafce sięgając po rzeczy, z którymi dla odmiany wiem co zrobić.
Dużo trudniej jest mi nakupować dodatkowych smakołyków robiąc zakupy spożywcze przez internet. Samo przeklikanie się przez aplikację zajmuje mi tyle czasu, że nie starcza go na szukanie rzeczy o których istnieniu nie wiem.
Nie rozwiązuje to jednak problemu nawykowego robienia zapasów. Zdarza się dorzucić do koszyka zapasowe opakowanie owsianki, nie zauważając, że w tym przypadku podaż znacząco przerasta popyt i od dawna już jej nie przejadamy.
Raz kozie śmierć pomyślałam zalewając wodą kaszę gryczaną niepaloną, z której ma powstać moja domowa zdrowa granola.
Jeżeli będzie bardziej zdrowa niż smaczna może oduczy mnie choć na jakiś czas robienia zbyt ambitnych i pomysłowych zakupów?